fbpx

Staże bywają magiczne (i absurdalne) – Justyna Sosnowska o pracy wśród chochlików i wiedźm

dodano: 15 lipca 2025
Udostępnij:    Share Share

Absurd goni absurd – i nic dziwnego, skoro to staż.

Kto był na bezpłatnym stażu, ten się w cyrku nie śmieje – do kanonu miejskich legend weszło już zasypywanie bezbronnego praktykanta papierologią, konieczność wykazywania się doświadczeniem zawodowym, żeby móc być posyłanym po kawę czy nierealne oczekiwania pracodawców. A gdyby tak takie przeżycia przekuć w nieco absurdalną, zabawną powieść?

Na taki pomysł wpadła Justyna Sosnowska, debiutująca w Wydawnictwie SQN książką Instytut Absurdu, a przepytała ją Ewa Cat Mędrzecka – redaktorka i twórczyni internetowa.

Ewa Cat Mędrzecka: Co w życiu Justyny-praktykantki działo się takiego, że zasłużyło na przeniesienie do powieści? Skąd w ogóle pomysł na taki tekst?

Justyna Sosnowska: Studiowałam architekturę krajobrazu – mniej więcej w połowie studiów musieliśmy odbyć kilka tygodni praktyk, podzielonych na różne aspekty możliwej przyszłej pracy: w biurze projektowym, w firmie wykonawczej, w szkółce roślin i w jakimś urzędzie. I właśnie podczas ostatniej części praktyk pierwszy raz zetknęłam się z tym, jak wygląda zajmowanie się sprawami petentów, z których każdy uważa, że to właśnie jego sprawa jest tą najważniejszą, która wymaga natychmiastowego zaopiekowania. Problemy były najróżniejsze, a niektóre osoby tak barwne, że pomyślałam wtedy, że to byłby ciekawy temat na książkę. W literaturze, za sprawą serii o Harrym Potterze, pojawiły się już różne magiczne szkoły i akademie, ale brakowało mi historii o magicznej pracy – czegoś w stylu polskiego urzędu z jego absurdami, który zajmuje się magią właśnie w polskim wydaniu, czyli słowiańskimi legendami i mitami.

ECM: Barwni petenci i ich historie – ktoś szczególnie zapadł Ci w pamięć?

JS: Nikt nie musi się szukać bezpośrednio w fabule, ale kilka prawdziwych wydarzeń udało mi się do niej wpleść – na przykład pewna staruszka o bardzo surowej minie i rzeczowym tonie stała się inspiracją dla postaci wiedźmy Smysławy, postrachu wszystkich inspektorów. Scena, w której wyciąga z torebki urzędowe pismo i zasypuje biurko okruszkami, wydarzyła się naprawdę.

ECM: Polski Instytut Przypadków Absurdalnych, którego nazwy lepiej nie skracać – czym zajmuje się ta placówka?

JS: Instytut Absurdu to specjalna jednostka zajmująca się najróżniejszymi problemami (tymi prawdziwymi i tymi trochę wydumanymi) magicznych, słowiańskich istot, żyjących na terenie obecnej Polski wśród niczego nieświadomych, zwyczajnych osób. Inspektorzy Instytutu dbają przy tym również o to, by ten fantastyczny świat pozostawał nadal w ukryciu.

ECM: I do tej magicznej placówki zupełnie przypadkiem trafia Eliza – niedoszła studentka dziennikarstwa. Z czym musi mierzyć się w pracy? Nie zaczyna przecież od parzenia kawy, co stereotypowo kojarzy się z kiepskim stażem, a od przepisywania raportów z akcji inspektorów, ale jej ścieżka zawodowa szybko się zmienia…

JS: Eliza może i nie parzy kawy, tu akurat wśród inspektorów panuje równość i ustalona kolejka w napełnianiu czajnika wodą, ale i tak dostaje na początek nieco niewdzięczną pracę, czyli właśnie przepisywanie na czysto raportów starszych kolegów i koleżanek. Oni nigdy nie mają na to czasu, bo w terenie zawsze się coś dzieje – coś trzeba sprawdzić, czegoś dopilnować, a papiery przecież nie uciekną. Po prostu rosną zaległości! Początkowo Eliza jest zadowolona ze swojego zajęcia, bo jest bezpieczne wśród tylu dziwactw Instytutu Absurdu, a podczas przepisywania przy okazji dowiaduje się nowych rzeczy. Takie obserwowanie magii z oddali jest równocześnie komfortowe, jak i zaspokaja jej ciekawość. Dość szybko przekonuje się jednak, że to udział w samym środku wydarzeń i realny wpływ na nie dostarcza jej dużo więcej satysfakcji.

ECM: I wtedy rusza w magiczny i mocno absurdalny świat – powiedz coś więcej o tym, gdzie przenosi Elizę Instytut!

JS: Eliza będzie miała styczność z wiedźmami, chochlikami, skrzatami, leszym czy Smokiem Wawelskim, a podczas pracy z inspektorami trafi do takich magicznych miejsc, jak podwodny pałac Juraty, władczyni Bałtyku czy antykwariat pełen niespotykanych przedmiotów. Sprawy, z którymi przyjdzie się jej zmierzyć, będą najróżniejsze i bardzo wymagające: po Poznaniu grasuje olbrzym, gdzie indziej rozpanoszył się magiczny bluszcz i ludzie zaczynają coś podejrzewać, a Instytut przechodzi rygorystyczny zewnętrzny audyt i… nie wszystko się zgadza w papierach!

ECM: Czy myślisz, że zestaw cech, którymi charakteryzuje się Eliza – jak otwartość na nowe wyzwania, ciekawość nieznanego i pewna akceptacja tego, co absurdalne, to przepis na sukces zarówno na magicznym, jak i prawdziwym stażu?

JS: Eliza, jako osoba niedoświadczona, nadrabia swoje braki właśnie taką otwartością czy ciekawością, dzięki czemu w trakcie każdej sprawy uczy się czegoś nowego, zdobywa coraz więcej pewności siebie i zapamiętuje, jak powinna reagować w danej sytuacji. Oczywiście nadal jeszcze w wielu przypadkach będzie brakowało jej wiedzy, którą dysponują starsi stażem inspektorzy, więc może popełniać głupie błędy albo wykonywać coś dłużej niż zakładała, ale cały czas się rozwija. Myślę, że idealny stażysta powinien zatem wykazywać chęć do uczenia się i korzystać z wiedzy doświadczonych pracowników, aż stanie się samodzielny. Dobrze by było, by przy tym po prostu lubił swoją pracę – nawet jeśli nie ma w niej gargulców-niszczarek do papieru!

ECM: Czerpiesz z polskich legend i podań – nie kusiło Cię, żeby pójść z tym dalej i posłać Elizę w inne magiczne światy? A może to plan na kolejne tomy?

JS: Właściwie nie. Gdy wymyślałam kolejne sprawy, jakimi Eliza mogłaby się zająć, stawiałam na rodzime podwórko. W czasie, kiedy pisałam Instytut Absurdu, na rynku wydawniczym dominowały inne magiczne światy i brakowało mi książek z akcją rozgrywającą się w Polsce. Dzisiaj wychodzi coraz więcej powieści urban fantasy osadzonych w polskich realiach, czerpiących ze słowiańskich motywów, co bardzo mnie cieszy, bo mamy przecież czym się chwalić. Kolejne dwa tomy Instytutu Absurdu będą nadal trzymać się polskich legend – jest jeszcze sporo ciekawych miejsc i miast do zwiedzenia, gdzie może zadziać się coś absurdalnego. Chociaż po zakończeniu tej trzytomowej historii Elizy, gdybym zdecydowała się kiedyś na kontynuację, to myślałam o czymś w rodzaju zagranicznej delegacji, czy raczej wymiany pracowników między innymi instytutami. To mogłoby być ciekawe doświadczenie – różne kultury mają przecież swoje fantastyczne podania i pewnie całkiem odmienne problemy oraz sposoby na ich rozwiązanie.

ECM: A czy uważasz, że fantastyka może być takim rozwiązaniem na absurdy codzienności? Na przykład narzędziem do pokazania jak w krzywym zwierciadle pewnych mechanizmów społecznych, które stają się problemami petentów Instytutu? Innymi słowy – czy absurdy, z którymi mierzymy się w pracy, na studiach, w relacjach z innymi mogą być paliwem dla literatury?

JS: Świetnie robił to Terry Pratchett w Świecie Dysku, który swoją drogą bardzo lubię, więc jak najbardziej – fantastyka idealnie się do tego nadaje. Pozwala nam na przerysowanie pewnych elementów, by uwypuklić problemy, na które chcemy zwrócić uwagę. A magiczna otoczka oraz lekka, humorystyczna forma mogą być dla czytelnika bardziej przystępne. Ktoś parsknie pod nosem, czytając o jakimś absurdzie, a potem może się zastanowi, czy nie ma w nim gdzieś drugiego dna. Zawsze też powtarzam, że najlepsze inspiracje czerpie się z życia. Oprócz kontynuacji Instytutu Absurdu pracuję również nad inną historią, która będzie dotykać trochę poważniejszych tematów, ale również w niej dzięki fantastyce mogę w bardziej przystępny sposób zażartować sobie z pewnych zjawisk.

ECM: Co w takim razie chciałabyś, żeby czytelnicy wyciągnęli z historii Elizy i jej stażu w Polskim Instytucie Przypadków Absurdalnych (oprócz tego, żeby nie skracać nazwy)?

JS: Bardzo bym chciała, aby docenili, jak bogaty mamy zbiór legend i podań. Podczas gromadzenia materiałów natknęłam się na całe mnóstwo lokalnych opowiastek o niezwykłych miejscach, przedmiotach czy postaciach i choć wiele z nich znajdzie się w tym oraz kolejnych tomach Instytutu Absurdu, to mam wrażenie, że jeszcze więcej można odkryć samemu. Mamy piękne miasta, bogatą historię i nie brakuje nam magii. Historia Elizy pokazuje natomiast, że nawet absurdalny początek może doprowadzić cię do czegoś dobrego, więc nie należy bać się wykorzystywać okazji, by coś zmienić w swoim życiu, tylko trzeba uwierzyć we własne możliwości.

Instytut Absurdu to nie tylko pełna humoru opowieść o stażu w świecie magii i biurokracji – to także dowód na to, że z najdziwniejszych doświadczeń można wyciągnąć coś twórczego. Justyna Sosnowska przekuwa codzienne absurdy w literackie przygody, przypominając, że magia bywa bliżej niż myślimy – czasem wystarczy tylko spojrzeć na rzeczywistość przez bardziej… fantastyczny filtr.

AKTUALNOŚCI

Staże bywają magiczne ...

Absurd goni absurd – i nic dziwnego, skoro to staż. Kto był na bezpłatnym stażu, ten się w cyrku nie śmieje – do kanonu miejskich legend weszło już zasypywanie bezbronnego praktykanta papierologią, konieczność wykazywania się doświadczeniem zawodowym, żeby móc być posyłanym po kawę czy…

Trzecia edycja akcji K...

Trzecia edycja akcji Klimatyczni i Kulturalni ruszyła! Akcja Klimatyczni i Kulturalni to ekologiczno-kulturalna inicjatywa organizowana przez Wydawnictwo SQN, Gminę Pobiedziska oraz autora Marcina Mortkę. Razem działamy na rzecz zwiększania świadomości ekologicznej, poprawy sytuacji naszej planety oraz promocji literatury! Finał każdej edycji to wydarzenie, podczas którego…

T. Kingfisher po raz p...

Autorka bestsellerów odwiedzi Warszawę podczas festiwalu Bazyliszek 2025 W dniach 4–6 lipca 2025 roku w Warszawie odbędzie się kolejna edycja festiwalu Bazyliszek – wydarzenia skierowanego do fanów fantastyki i gier bez prądu. Wśród zaproszonych gości znalazła się T. Kingfisher – jedna z najciekawszych autorek współczesnej fantastyki,…