fbpx

Gdyby nie mama… nasz świat wyglądałby zupełnie inaczej

dodano: 26 maja 2020
Udostępnij:    Share Share

Czy wiesz, że gdyby nie mamy, dziś nie czekałbyś z wypiekami na twarzy na kolejny sezon „Stranger Things”? Być może miałbyś na nogach zupełnie inne buty niż nosisz obecnie, Polki nigdy nie zostałyby mistrzyniami Europy w siatkówce, a nasza reprezentacja piłkarska wciąż czekałaby na historyczne zwycięstwo z Niemcami. Z okazji Dnia Matki prześwietliliśmy dziesiątki naszych książek w poszukiwaniu niezwykłych historii wielkich ludzi, którzy osiągnęli tak wiele dzięki swoim rodzicielkom.

Gdyby nie mama, nie byłoby Netflixa

Marc Randolph, fot. Gage Skidmore

Kiedy Marc Randolph wpadł na pomysł założenia internetowej wypożyczalni DVD, niewielu podzielało jego entuzjazm. Praktycznie nikt, nawet jego żona, nie wierzył w powodzenie tego pomysłu. Mimo że wszyscy wokół odradzali mu ten krok, on nie zaprzestał poszukiwać ludzi, którzy chcieliby zainwestować w jego biznes. Po wielu niepowodzeniach postanowił zwrócić się do swojej matki, agentki nieruchomości. Miał wtedy 40 lat i proszenie rodziców o pożyczenie pieniędzy na założenie firmy nie było dla niego łatwe. Przemógł się jednak i wykonał telefon. Po krótkiej rozmowie matka oczywiście zgodziła się zainwestować w pomysł syna, dodając ze śmiechem, że za kilkanaście lat, gdy inwestycja przyniesie zwrot, kupi sobie za te pieniądze mieszkanie. „Chciała mi pokazać, że pieniądze, które zgodziła się przekazać na firmę, nie były tylko prezentem – że to była prawdziwa inwestycja, chociaż ona wiedziała i ja wiedziałem, że powody jej zgody nie miały nic wspólnego z przedstawionymi przeze mnie argumentami i przewidywaniami, za to bardzo dużo z naszym bliskim pokrewieństwem: byłem jej synem”, przyznaje Randolph w książce „Netflix. To się nigdy nie uda”.

Wiara się opłaciła – gdy Netflix wszedł na giełdę w 2002 roku, Marc Randolph sprzedał wszystkie swoje udziały, uzyskując za nie ok. 40 milionów dolarów. Można zakładać, że gdyby jego mama zrobiła to samo, mogłaby kupić za swoje akcje nie jedno, ale kilka mieszkań.

Gdyby nie mama, Jordan nie podpisałby kontraktu z Nike

Michael Jordan, fot. Steve Lipofsky Basketballphoto.com

Michael Jordan jest dziś twarzą amerykańskiego producenta sprzętu sportowego, a „jordany” noszą miliony dzieciaków na całym świecie. Ta historia mogła potoczyć się jednak zupełnie inaczej. Gdy na początku lat 80. Jordan zaczął prezentować swoje umiejętności na uczelni, stało się jasne, że mamy do czynienia z wschodzącą gwiazdą koszykówki. Producenci sprzętu – Adidas, Converse i Nike – zainteresowali się nastolatkiem, mimo że nie rozegrał jeszcze żadnego meczu w NBA. Najbardziej zdeterminowana była ostatnia z firm, obiecując Michaelowi jego własną linię butów i stawiając na niego cały swój budżet marketingowy. Zanim jednak doszło do przedstawienia tej propozycji, spotkanie w ogóle mogło nie dojść do skutku. Jak pisze Roland Lazenby w książce „Michael Jordan. Życie”, „Michael zadzwonił do rodziców i poinformował ich, że nigdzie się nie wybiera. Miał już dosyć podróżowania i ciągłego tłuczenia się samolotami i ostatnią rzeczą, której w tamtej chwili pragnął, był lot na drugi koniec Stanów, żeby zobaczyć buty, których nawet nie lubił”. Wtedy do akcji wkroczyła jego matka, Deloris Jordan, która kazała stawić mu się na lotnisku. Państwo Jordan polecieli wysłuchać przedstawiciela Nike, Sonny’ego Vaccaro. Ten przemawiał głównie do matki Michaela, bo wiedział, że to będzie decydujące: „Ktoś chciał z nich zrobić partnera biznesowego i bardzo jej się to spodobało. Wszystko jest zasługą tej kobiety”, podkreśla w książce Vaccaro.

Michael Jordan podpisał kontrakt z Nike, a co było potem, wszyscy doskonale wiemy. Dziś majątek Jordana szacuje się na 2,1 mld dolarów, w czym duża zasługa kolejnych umów z producentem sprzętu. No i matki Deloris, której determinacja doprowadziła do biznesowego mariażu Jordana z Nike.

Gdyby nie mama, Sebastian Mila nie strzeliłby gola Niemcom

Sebstian Mila, fot. Łukasz Grochala, cyfrasport

Przeciętni kibice kojarzą Sebastian Milę głównie z dwoma bramkami: golem z rzutu wolnego w meczu z Manchesterem City i trafieniem na 2:0 w legendarnym już meczu Polska – Niemcy. Kto wie, jak potoczyłaby się kariera piłkarza, gdyby nie jego mama? Jak reprezentant Polski przyznaje w wydanych w ubiegłym roku wspomnieniach, przez długi czas część swojej pensji oddawał rodzicom. „Mieliśmy wspólne finanse aż do końca mojego pobytu w Austrii Wiedeń, ale… nigdy nie urwało się to do końca, bo wciąż mamy wspólne przedsięwzięcia biznesowe”, wyjawia. Dzięki temu, zamiast przepuścić kupę kasy i dziś szukać pracy, Mila może sobie pozwolić na finansową niezależność. „Dzięki pomocy rodziców odkładałem już jako nastolatek, co przełożyło się na kilka nieruchomości, dom w Koszalinie, sporo ziemi”, pisze. Matka zadbała też o to, żeby zawsze twardo stąpał po ziemi również wtedy, gdy przeniósł się do Wiednia i gdy klub zaproponował mu kilka mieszkań, wybrał największe z nich, choć miał mieszkać sam. „Byłem przekonany, że rodzice będą pod wielkim wrażeniem mieszkania, pogratulują mi go jak pięknej bramki czy powołania do kadry. Ale nie byli zadowoleni. Twierdzili, że to bezsensowny pomysł, że okazuję w ten sposób brak pokory i skromności”.

Wszystkie te zabiegi okazały się skuteczne – choć niewiele brakowało, Sebastian w porę się opamiętał, wrócił do Polski, poukładał swoje życie i wkrótce po wielu latach otrzymał powołanie do reprezentacji Adama Nawałki, zdobywając arcyważnego gola w meczu z Niemcami, który zapewnił mu miejsce w historii.

Gdyby nie mama, nie byłoby sukcesów polskiej siatkówki

Andrzej Niemczyk

Andrzej Niemczyk był trenerem, który doprowadził żeńską reprezentację Polski w siatkówce do największych sukcesów w historii. Dwukrotne mistrzostwo Europy z 2003 i 2005 roku do dziś pozostaje największym osiągnięciem naszych siatkarek. To wszystko mogło wyglądać zupełnie inaczej, a trener kadry mógł urodzić się jako Niemiec. Wszystko przez II wojnę światową. Matka Andrzeja Niemczyka trafiła w Łodzi na łapankę i została wywieziona do pracy w szwalni w Berlinie. Tam zaszła w ciążę i gdyby urodziła dziecko, zostałoby ono w najlepszym wypadku zabrane i trafiło do niemieckiej rodziny. Mama przyszłego trenera reprezentacji Polski postanowiła uciec i ocalić syna. „Nie wiem, jak mama to zorganizowała, kto jej pomógł i jakim cudem się jej to udało, bo nigdy o to nie pytałem. Natomiast rzeczywiście wyrwała się z Berlina, wróciła do Łodzi i mnie urodziła”, wspominał szkoleniowiec w książce „Życiowy tie-break”. Metryka wyrobiona poza oficjalnym obiegiem pozwoliła małemu Andrzejowi zostać w kraju i przetrwać wojenną zawieruchę. Potem został siatkarzem, następnie szkoleniowcem i po latach doprowadził Polki do podwójnego mistrzostwa Europy. To wszystko nie miałoby miejsca, gdyby nie determinacja jego matki.

AKTUALNOŚCI

Serial na podstawie „R...

Już w najbliższy czwartek, 29 lutego na Prime Video długo wyczekiwana premiera serialu „Czerwona Królowa”, który jest adaptacją książki „Reina Roja. Czerwona Królowa” Juana Gómeza-Jurado. Trylogia, którą otwiera „Reina Roja”, ukazała się  nakładem Wydawnictwa SQN w kwietniu 2023 roku i szybko podbiła serca polskich czytelników! Teraz czas…

Akcja charytatywna ...

Marcin Mortka, znany polski autor literatury fantasy i pasjonat ekologii, wraz z Wydawnictwem SQN oraz gminą Pobiedziska, zaprasza do udziału w wyjątkowej inicjatywie ,,Klimatyczni i Kulturalni”, która ma na celu sadzenie drzewek lip w malowniczym miasteczku Pobiedziska. Kontynuacja przygód Kociołka i jego drużyny! Marcin Mortka…

Nasze książki nagrodzo...

Plebiscyt na Sportową Książkę Roku 2023 dobiegł końca, a organizatorzy ogłosili już oficjalne wyniki. Po podsumowaniu wszystkich głosów czytelników i podaniu do wiadomości decyzji podjętych przez kapitułę, okazało się, że książki wydane przez nasze Wydawnictwo zgarnęły nagrody w aż czterech z pięciu kategorii. Sportowa Książka Roku…